Asset Publisher Asset Publisher

Zwierzęta

Co zrobić kiedy natrafimy w lesie na martwe lub ranne zwierzę? Ukąsiła mnie żmija – co teraz? Potrąciłem samochodem zwierzę. Co robić? – odpowiedzi na te i inne pytania.

Natrafiłem w lesie na martwe zwierzę. Co robić?

Jeśli znajdziesz w lesie padłe zwierzę lub nawet jego część, niezależnie od tego czy jest to zwierzę domowe czy dzikie, nie przechodź obok niego obojętnie. Śmierć zwierzęcia może być skutkiem choroby zakaźnej. Truchła nie wolno dotykać ani tym bardziej zabierać.

Jeśli znajdziesz w lesie padłe zwierzę, powiadom urząd gminy, a następnie nadleśnictwo.

Koniecznie trzeba powiadomić urząd gminy, a następnie nadleśnictwo; ewentualnie policję, jeśli jest już wieczór. Usunięcie i utylizacja martwych zwierząt jest obowiązkiem gminy. Nadleśnictwo należy powiadomić dlatego, bo ubytek zwierzyny w obwodzie powinien zostać uwzględniony w planach łowieckich. Leśnicy sprawdzą także przyczynę śmierci zwierzęcia i - w razie potrzeby - zawiadomią inne służby, np. inspekcję weterynaryjną.

Natrafiłem w lesie na ranne zwierzę. Co robić?

Pomocy można szukać u leśników, choć najlepiej powiadomić o tym urząd gminy. To gmina ma bowiem zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt obowiązek opieki nad wszystkimi zwierzętami: i domowymi (bezdomnymi), i dzikimi – zapewnienia im ewentualnego schronienia czy opieki weterynaryjnej. W tym zakresie gmina może liczyć na współpracę i pomoc ze strony członków Polskiego Związku Łowieckiego, których zobowiązują do tego przepisy.

Leśnicy oczywiście chętnie doradzą, jak zachować się przy zetknięciu z rannym zwierzęciem oraz pomogą w nawiązaniu kontaktu z gminnymi urzędnikami i weterynarzami.

Natrafiłem w lesie na młode zwierzę, które wygląda na porzucone przez matkę. Co robić?

Praktycznie wszystkie zgłoszone wypadki znalezienia „porzuconego" młodego zwierzęcia to fałszywy alarm. Nie należy zbytnio zbliżać się do takich zwierząt, dotykać ich i pod żadnym pozorem zabierać ich z lasu. Pozostawianie młodych zwierząt samych, np. zajęcy, saren czy dzików, to nie brak dbałości o potomstwo ze strony rodziców, ale wręcz przeciwnie - objaw troski o ich byt. To wypracowana przez zwierzęta strategia przetrwania: młode zwierzę nie wydziela intensywnego zapachu, więc nie wyczują go drapieżniki, mało się porusza i ma maskujące ubarwienie, co zapewnia mu ochronę. Ciągła obecność dorosłych zwierząt w pobliżu zagraża młodym i ściąga uwagę drapieżników. Matka dyskretnie obserwuje młode, a zbliża się do nich tylko na czas karmienia.

fot. Paweł Fabijański

Zabierając z lasu małą sarnę na oczach jej matki wyrządzamy jej wielką krzywdę. Takie „uratowane" zwierzę w zasadzie nie ma szans na wychowanie wśród ludzi i powrót do naturalnego środowiska.

Zabierając z lasu małą sarnę na oczach jej matki wyrządzamy jej wielką krzywdę

Natrafiłem w lesie na kłusownicze wnyki. Co robić?

Wnyk to narzędzie kłusownicze w kształcie pętli z drutu lub stalowej linki. Umieszczane są na ziemi lub na wysokości głowy zwierzęcia i przyczepione do pniaka drzewa lub specjalnie wbitego palika. Zakładane są z reguły grupowo po kilka, a nawet kilkadziesiąt na przesmykach, którymi porusza się zwierzyna. Stanowią także zagrożenie dla ludzi, szczególnie zimą, gdy maskuje je śnieg. W przypadku ich znalezienia należy niezwłocznie zawiadomić leśników lub policję. Nie należy samodzielnie zdejmować, ani zabierać ze sobą wnyków, ale zapamiętać lub dobrze oznaczyć miejsce ich znalezienia (w naszym kraju nawet posiadanie wnyków jest karalne!). Można ostrożnie zaciągnąć pętlę, aby unieszkodliwić niebezpieczny wnyk do czasu przybycia odpowiednich służb.

Wnyki są groźne nie tylko dla zwierząt, lecz także dla ludzi (fot. P. Fabijański)

Natrafiłem w lesie na agresywne zwierzę. Co robić?

Gdy spotkacie w lesie agresywne zwierzę starajcie się jak najszybciej oddalić na bezpieczną odległość. Zdrowe leśne zwierzęta najczęściej same unikają spotkania z ludźmi, a w lesie musimy unikać tylko tych, które nas się nie boją. Zwierzęta są nieprzewidywalne w czasie godów i wtedy nawet rogacz sarny czy byk jelenia może być agresywny, podobnie jak przysłowiowy ranny odyniec. Podobnie może być, gdy zaskoczymy matkę z młodymi w sytuacji, gdy nie może szybko uciec. Wtedy nawet sympatyczna i płochliwa sarna broniąca swojego koźlęcia potrafi atakować człowieka ostrymi raciczkami. Spotkania z dziwnie zachowującymi się zwierzętami trzeba zgłosić leśnikom.

Gdzie można natrafić na żmije? Jak zabezpieczyć się przed nimi?

Na żmiję zygzakowatą możemy się natknąć przede wszystkim w podmokłych fragmentach lasów, pośród rumowisk skalnych, na wilgotnych łąkach, torfowiskach, obrzeżach bagien i na zrębach. Lubi miejsca dobrze naświetlone. Dlatego możemy spotkać ją np. na środku leśnej ścieżki, gdzie wygrzewając się ma nieco uśpioną czujność. Zaniepokojona naszymi krokami, zazwyczaj szybko znika w pobliskiej kryjówce:  norze, wykrocie bądź w stercie kamieni. Czasami jednak, gdy przezorność i szybkość ją zawiedzie, próbuje odstraszyć potencjalnego napastnika. Zwija swoje ciało, unosi głowę i głośno syczy. Należy wtedy zachować dystans co najmniej jednego metra, nie wykonywać gwałtownych ruchów i nie drażnić jej. Wtedy żmija nas nie zaatakuje, a my możemy spokojnie wycofać się i uniknąć ugryzienia.

Na żmiję zygzakowatą możemy się natknąć przede wszystkim w podmokłych fragmentach lasów, pośród rumowisk skalnych, na wilgotnych łąkach, torfowiskach, obrzeżach bagien i na zrębach (fot. S. Wąsik)

Tam, gdzie spodziewamy się spotkać żmiję, patrzmy uważnie pod nogi i sprawdzajmy miejsce, w którym chcemy usiąść. Bezpiecznie jest mieć wysokie, solidne buty, bo żmija w zasadzie atakuje tylko do wysokości naszej kostki. Poza tym, gdy wędrujemy w ciężkich butach, żmije usłyszą nas z daleka.

Jeśli ukąsiła Cię żmija, nie wysysaj jadu i nie nacinaj miejsca ukąszenia – to tylko może zaszkodzić!

W większości przypadków ukąszenie żmii prowokuje człowiek drażniąc ją lub próbując chwytać. Gady te są od nas dużo bardziej ostrożne i unikają jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Nigdy bez powodu nie atakują człowieka, a ich ewentualna agresja jest spowodowana wyłącznie strachem czy zaskoczeniem nagłą sytuacją.

Ukąsiła mnie żmija. Co robić?

Oczywiście nie jest to łatwe, ale bardzo ważne w takiej sytuacji jest zachowanie rozsądku i spokoju. Panika i strach u ukąszonego powoduje wzrost tętna i szybsze rozprzestrzenianie się jadu w organizmie. Warto unieruchomić ukąszoną kończynę, aby spowolnić rozchodzenie się trucizny. Niektórzy radzą także założenie opaski uciskowej ponad miejscem ukąszenia, jednak nie jest to konieczne (taka opaska i tak nie może całkowicie tamować dopływu krwi!). Bardzo ważne: nie wysysamy jadu i nie nacinamy miejsca ukąszenia – to tylko może zaszkodzić! Możliwie szybko należy zgłosić się do lekarza, który zapewne poda surowicę w postaci zastrzyku. Warto pamiętać, że choć ukąszenie przez żmiję bardzo rzadko kończy się śmiercią, to jednak jego skutki są nieprzyjemne.

Jak zabezpieczyć się przed kleszczami?

Strach przed kleszczami często zniechęca nas do leśnych spacerów. Ale kleszcze zagrażają nam nie tylko w lesie, równie groźne są dla nas na łące, w ogrodzie, parku lub nad wodą. Czyhają na ofiarę wszędzie tam, gdzie są trawy, paprocie. Lubią też liście leszczyn. Suche bory sosnowe są zatem nawet bezpieczniejsze od miejskiego parku.

Warto jednak zadbać o profilaktykę. Nawet co trzeci kleszcz może przenosić krętki boreliozy. Uchronimy się przed wszelkimi kleszczowymi kłopotami stosując odpowiednie ubranie, czapkę i zabezpieczając się profilaktycznym środkiem chemicznym zakupionym w aptece. Po powrocie ze spaceru w miejscu, gdzie można spodziewać się kleszczy, niezbędna jest kontrola ciała.

fot. Henrik Larsson/Shutterstock.com

Ukąsił mnie kleszcz. Co robić?

Kleszcza należy jak najszybciej usunąć z naszego ciała. Jest to zabieg prosty, bezbolesny i nie wymaga pomocy lekarskiej. Tym bardziej, że obecnie powszechnie dostępne są rozmaite przedmioty ułatwiające usunięcie kleszcza ze skóry. Są to między innymi różnego rodzaju lassa, haczyki czy przyssawki. Możemy go usunąć także zwykłymi szczypczykami. Kleszcza należy uchwycić jak najbliżej skóry, następnie wyciągać go wzdłuż osi wkłucia, lekko obracając. Gdy uda nam się wyciągnąć pajęczaka w całości, rankę należy przemyć środkiem odkażającym, a ręce umyć wodą z mydłem.

Domowe metody polegające na smarowaniu kleszcza różnymi specyfikami nie są polecane. Ułatwiają wprawdzie usunięcie pasożyta, lecz jednocześnie odcinają mu dostęp do powietrza, co zwiększa u niego wydzielanie śliny i wymiocin wstrzykiwanych do krwi człowieka. To z kolei skutkuje zwiększonym ryzykiem zakażenia poważnymi chorobami. Po usunięciu kleszcza ze skóry należy dokładnie sprawdzić, czy nie ma ich w naszym ciele więcej.

Przez 30 dni po ugryzieniu przez kleszcza należy zwracać uwagę na wystąpienie niepokojących objawów: rumienia czy podwyższonej temperatury oraz objawów podobnych do grypy

Przez 30 dni po ugryzieniu należy zwracać uwagę na wystąpienie niepokojących objawów: rumienia czy podwyższonej temperatury oraz objawów podobnych do grypy.  Gdy takie wystąpią, należy jak najszybciej zgłosić się do lekarza.

W moim mieście pojawiły się dzikie zwierzęta. Co robić?

Pojawianie się dzikich zwierząt w mieście zdarza się coraz częściej. Jest to niebezpieczne zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Miła i łagodna na pozór sarenka, osaczona przez ludzi, uciekając w panice potrafi nieźle poturbować człowieka, albo złamać sobie kark uderzając w siatkę ogrodzenia.

Jeśli zwierzę pojawiło się na ogrodzonej posesji i można bezpiecznie otworzyć bramę lub furtkę - spróbujmy to zrobić. Oczywiście zwierzęcia nie powinno się dokarmiać, ani zbytnio się do niego zbliżać. Nie należy także samodzielnie łapać lub obezwładniać zwierzęcia. To bardzo niebezpieczne. Chwytanie zwierzęcia wymaga wiedzy i współpracy różnych służb.

W każdej gminie jest powołany wydział (lub stanowisko) zarządzania kryzysowego urzędu gminy, który ma sprzęt i posiada przygotowaną odpowiednią procedurę. Gdy zauważycie zwierzę w mieście, zgłoście to natychmiast właśnie do urzędu gminy lub na policję. Te służby w razie potrzeby skorzystają z pomocy leśników i myśliwych. Zamknijcie też w domu koty i psy, aby uniknąć ich kontaktu ze zwierzęciem, co niesie za sobą ryzyko chorób.

Potrąciłem samochodem zwierzę. Co robić?

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt kierowca auta, który potrącił zwierzę, powinien zapewnić mu stosowną pomoc i zawiadomić w razie potrzeby służby weterynaryjne oraz policję. Nie ma potrzeby wzywać leśników, co często się zdarza, bo obowiązek usunięcia zwierzęcia z drogi spoczywa na zarządcy drogi oraz gminie.

Kto pokryje mi szkody spowodowane podczas wypadku z udziałem zwierzęcia?

Kierowca samochodu, który potrącił zwierzę, powinien ustalić jego właściciela. Jeśli jest to zwierzę domowe, którego właścicielem jest rolnik, istnieje możliwość uzyskania odszkodowania z ubezpieczenia OC gospodarstwa rolnego.

Jeśli jest to dzikie zwierzę, żyjące w stanie wolnym, to stanowi własność skarbu państwa, który zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie odpowiada za takie szkody. Na odszkodowanie możemy liczyć tylko w przypadku gdy mamy odpowiednią polisę AC lub gdy szkoda powstała w związku z polowaniem. Wtedy odpowiedzialność za szkodę ponosi zarządca obwodu łowieckiego, od którego możemy domagać się odszkodowania w oparciu o ustawę prawo łowieckie (art. 46).

Czy mogę swobodnie spacerować po lesie z psem?

Spacer z psem po lesie to wielka przyjemność, ale trzeba pamiętać, że nie wolno psów puszczać luzem (mówi o tym ustawa o lasach oraz art. 166 kodeksu wykroczeń). Wyjątkiem są czynności związane z polowaniem.

Nawet mały, pozornie spokojny pies to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie (fot. C. Korkosz)

Ze względu na ochronę zwierząt dziko żyjących możemy więc po lesie spacerować wyłącznie z psem, który prowadzony jest na smyczy. Należy pamiętać, że nawet mały, pozornie spokojny pies to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie. Psy w lesie wprowadzają ogromny niepokój i są przyczyną śmierci wielu zwierząt. Należy zatem rygorystycznie przestrzegać tego nakazu nie tylko z obawy przed mandatem, ale przede wszystkim w trosce o przyrodę.

Czy mogę w lesie swobodnie obserwować i fotografować zwierzęta?

Ustawa o ochronie przyrody zakazuje umyślnego płoszenia i niepokojenia zwierząt, chwytania ich i niszczenia  miejsc lęgowych. Można obserwować  zwierzęta, a także fotografować i filmować je z bezpiecznej odległości. Nie można jednak w trakcie fotografowania łamać ustawowych zakazów oraz przeszkadzać zwierzętom w godach, lęgach (np. wyciągając z gniazda jajka lub pisklęta do sfotografowania) oraz normalnym funkcjonowaniu. Wobec coraz powszechniejszego dostępu do aparatów fotograficznych i ogromnego zainteresowania fotografią przyrodniczą te zapisy mają swój sens. Ponadto rozporządzenie ministra środowiska dotyczące gatunków objętych ochroną precyzuje zapisy ustawy i określa dokładnie listę zwierząt, w tym ptaków, dla których wprowadzono zakaz fotografowania i filmowania, jeśli spowodować to może ich niepokojenie lub płoszenie.

W listopadzie 2008 r. zmieniono zapisy ustawy o ochronie przyrody (art. 56), na mocy których można wystąpić z wnioskiem do regionalnego dyrektora ochrony środowiska, a na terenie parku narodowego – do dyrektora parku, o wydanie zgody na fotografowanie chronionych zwierząt.

Zanim sięgniemy po aparat, aby uwiecznić obserwowane zwierzęta i ptaki, powinniśmy bliżej poznać prawo chroniące przyrodę.


Asset Publisher Asset Publisher

Zurück

Przemkowskie wrzosowiska

Przemkowskie wrzosowiska

W Nadleśnictwie Przemków znajdują się jedne z najpiękniejszych wrzosowisk w Polsce. Zachwycają  swoim spokojem, aromatem i barwą, tym ostatnim szczególnie o zachodzie Słońca, w czasie pogodnych sierpniowych wieczorów.

Oprócz nostalgii, która karmi na naszych wrzosowiskach romantyczne dusze, jest tu coś, co dostarcza słodyczy również wielu smakoszom stojącym nogami twardo na ziemi. Mowa tu oczywiście o płynnym złocie – wrzosowym miodzie. To właśnie nim pachną rozległe połacie w odcieniu lilaróż.

Miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich został jako trzeci produkt w Polsce (po bryndzy podhalańskiej i oscypku), wpisany przez Komisję Europejską do Rejestru Chronionych Nazw Pochodzenia i Chronionych Oznaczeń Geograficznych. Co roku pszczelarze z obszarów odległych nawet o 300-400 km, przywożą swoje ule na Wrzosowisko Przemkowskie, aby uzyskać pożytek z kwiatów wrzosu. To właśnie tu, od początku sierpnia do połowy września, tysiące kolorowych pszczelich domków zapewnia schronienie swoim pracowitym lokatorom.

Zwieńczeniem sezonu miodobrania jest Dolnośląskie Święto Miodu i Wina, które w tym roku, odbędzie się już po raz XXI, jak zawsze w ostatni weekend września. Na stoiskach pszczelarzy z całej Polski, można nabyć najlepsze miody, a wśród nich - króla wszystkich miodów - miód wrzosowy, rozpoznawalny po ciemnej barwie i galaretowatej konsystencji. Miód wrzosowy nie zawiera wprawdzie zbyt wielu witamin, ale jest bogaty m.in. w biopierwiastki i, co ciekawe, w hormon wzrostu.

Wrzosowiska powstały, kiedy nasi praprzodkowie uznali, że starczy już wiecznego włóczenia się po kniei i czas osiąść gdzieś na stałe. Warunkiem koniecznym do tego było stworzenie odrobiny przestrzeni dla siebie. Niefrasobliwie podchodząc do masowego uwalniania CO2 do atmosfery, rozpoczęli wyrąb, karczowanie i wypalanie lasów. Z łowców stali się rolnikami uprawiającymi w pocie czoła ziemię wyrwaną naturze. W miejscach uprzednio odsłoniętych przez człowieka, gdzie nic nie hodowano, a gleba była kwaśna i jałowa, to właśnie wrzos zawładnął powierzchnią.

Większość wrzosowisk powstawała w klimacie morskim, czego najlepszym przykładem są jego rozległe pola  na wyżynach Szkocji. Tym większym ewenementem są wrzosowiska występujące na południu Polski, w Borach Dolnośląskich. To właśnie tu, w największym w naszym kraju zwartym kompleksie borowym, czyli składającym się przede wszystkim z sosnowych lasów iglastych, zachowaniu wrzosowisk sprzyjało prawdopodobnie zarówno ubogie siedlisko, klimat, jak i historia. Kiedy inne wrzosowiska stworzone przez naszych przodków na tej szerokości geograficznej poszły w zapomnienie, zarastając w naturalny sposób lasem, bory usytuowane na Polskim biegunie ciepła, płonęły raz po raz  stwarzając dogodną enklawę dla krzewinki z fioletowymi kwiatami. Przechodząc do wydarzeń początku XX wieku, nie sposób nie wspomnieć o wielkim pożarze, który swoim zasięgiem objął lasy, na których terenie obecnie istnieje Nadleśnictwa Przemków. 15 sierpnia 1904 r., iskry z lokomotywy przejeżdżającej pomiędzy Studzianką a Lesznem Górnym zapaliły ściółkę. Żywioł rozprzestrzenił się z ogromną prędkością i zakończył się ostatecznie ogromnym pożarem lasu, którego ofiarą padło ponad 10 000 ha lasu oraz wiele zabudowań.

Później część tych terenów wykorzystywał do ćwiczeń garnizon niemiecki.

Od końca II Wojny Światowej ponad 5 tys. ha powierzchni, którymi obecnie administruje Nadleśnictwo Przemków, było wykorzystywanych przez Północną Grupę Wojsk Armii Radzieckiej jako poligon wojskowy. Był to fragment największego w Polsce obiektu tego typu. O ile racje historyczne mogą rodzić nie najlepsze skojarzenia z bytnością sowietów, pewne jest jedno – nic tak dobrze nie działało na odnawianie się łanów fioletowego kwiecia, jak systematyczne podpalanie i rozjeżdżanie przy pomocy ciężkiego  sprzętu wojskowego. Przez 47 lat, aż do 1992 roku kiedy to wojska radzieckie opuściły Polskę, wrzosowiska miały się kwitnąco. Niestety, od tamtej pory rozpoczął się proces ich zarastania, spowodowany naturalną sukcesją. Brzozy i sosny, nie nękane działalnością człowieka systematycznie rozsiewały się po dawnym poligonie.

Aby ratować ten cenny fragment rodzimej przyrody stanowiący ponad 15% powierzchni siedliska suchych wrzosowisk w Polsce, 5 lutego 2008 r., przy współpracy Nadleśnictwa Przemków, Decyzją Komisji Europejskiej został wyznaczony w ramach sieci Natura 2000, obszar mający znaczenie dla Wspólnoty -  Wrzosowisko Przemkowskie. W roku 2014, zarządzeniem Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu, ustanowiono dla niego plan zadań ochronnych, w którym  jednym z priorytetowych zadań stało się usuwanie gatunków drzewiastych z powierzchni siedliska suchych wrzosowisk.

Usunięcie drzew z kilku tysięcy hektarów to nie lada wyzwanie dla naszego nadleśnictwa. Tam gdzie wycinamy sosny i brzozy, zaraz pojawiają się następne – albo odbijając z pniaków, albo kiełkując z roznoszonych przez wiatr nasionek. Jeżeli chcemy ratować wrzosowiska, nie możemy czekać do czasu aż sosny i brzozy osiągną wiek 80-100 lat ale musimy usuwać już 20 – 30 letnie drzewa, porozrzucane po powierzchni w różnym zagęszczeniu. Są to często drzewa cienkie, o sękatym, niskocennym drewnie, a co za tym idzie, często same prace kosztują więcej niż wynosi wartość otrzymanego z nich drewna. Niesprzyjający jest również teren, w którym prowadzone są zabiegi – nierówny, poprzecinany dziwnymi formacjami, pozostawionymi przez wojska i głębokimi rabatami powstałymi w latach 70-tych XX wieku, utrudniającymi poruszanie się maszynami leśnymi.

Pomimo tego Nadleśnictwo Przemków wykonuje niezbędne działania ochronne. Do tej pory udało nam się usunąć zadrzewienie z ponad 300 ha wrzosowisk we własnym zakresie, natomiast na usunięcie brzozy i sosny ze 100 ha siedliska o najpóźniejszym stadium sukcesji naturalnej uzyskaliśmy dofinansowanie unijne w ramach projektu "Ochrona obszarów sieci Natura 2000 w Nadleśnictwie Przemków w latach 2017-2019".

 Walka o  utrzymanie wrzosowisk wymaga ciągłej pielęgnacji i trzymania ręki na pulsie.

Trzeba sobie również zdawać sprawę, że mimo najszczerszych chęci samo usuwanie zadrzewienia, to ciągle za mało aby wrzosowiska trwały w dobrej kondycji. Dlaczego? Tu już trzeba wiedzieć trochę więcej o cyklu rozwojowym wrzosu. Nasza urocza krzewinka, w początkowej fazie wzrostu zwiększa rozmiary i rozkrzewia się rosnąc ku górze. Proces ten trwa do około 6 roku życia. Kwitnie już od 2 roku życia, ale największy udział kwitnących pędów występuje w 6-7 roku życia. To właśnie taki wrzos jest najatrakcyjniejszy dla pszczół. W następnym etapie rozwoju, do wieku kilkunastu lat, wrzos rozrasta się na boki przyjmując poduchowatą formę. Po 14 roku życia, pędy w centralnej części zaczynają rzednąć, a po 25 roku zamierać. Zalegająca biomasa z obumarłych części roślin tworzy coraz grubszą warstwę, zmieniając właściwości siedliska. I w takim niestety stadium znajduje się większość krzewinek na przemkowskich wrzosowiskach. Aby  wrzosy znów spełniały swoją miododajną funkcję należy odmłodzić ich populację. Jak to zrobić? Skosić lub wypalić – innego sposobu nie ma. W końcu pokazują nam to wieki tradycji. Wykaszanie wrzosu było już stosowane w przeszłości w różnych nadleśnictwach. Nie jest to jednak metoda optymalna. To tylko „lifting” odmładzający wygląd rośliny, na starym drewnianym rdzeniu wyrastają świeże gałązki, ale genetycznie potraktowana w ten sposób krzewinka jest już faktycznie stara. Natomiast ogień jest w stanie zdziałać cuda.

Kontrolowane wypalanie wrzosu zwyczajnego już od dawna jest wykorzystywane na zachodzie Europy do odmładzania populacji tego gatunku. „Wypalanie jest szeroko wykorzystywanym sposobem usuwania nagromadzonej ściółki i odsłaniania nagiej ziemi, co ułatwia rozwój wrzosu z nasion. (…) na suchych wrzosowiskach środkowej Europy wypalanie bardziej sprzyjało odrastaniu wrzosów niż ścinanie czy koszenie murawy” pisze brytyjski ekspert w dziedzinie ochrony środowiska, prof. Andrew S. Pullin w publikacji "Biologiczne podstawy ochrony przyrody". W związku z tym Nadleśnictwo Przemków postanowiło wykorzystać doświadczenia sąsiadów na własnym podwórku.

18 marca 2015 r. w naszym nadleśnictwie przeprowadzono nowatorską akcję wypalania wrzosu, pierwszą tego rodzaju w historii Lasów Państwowych. Zabieg zastosowano na powierzchni około 5 ha, co dało leśnikom i strażakom pełną kontrolę nad operacją. Od tamtej pory już kilkakrotnie prowadziliśmy kontrolowane wypalanie wrzosowisk wraz ze specjalistami z Instytutu Badawczego Leśnictwa. Od tego czasu na wrzosowiskach  prowadzony jest monitoring naturalnej regeneracji wrzosu oraz wpływu wypalania na florę i faunę. Krótko po zabiegu, na wypalonych powierzchniach pojawiają się rzadkie i niespotykane gdzie indziej, pionierskie gatunki bezkręgowców (m.in. skoczogonków i pajęczaków).

Wyniki wskazują na niezaprzeczalnie pozytywny wpływ ognia na faunę i florę siedliska suchych wrzosowisk. Wypalanie martwej biomasy nie tylko przyczynia się do wzrostu różnorodności biologicznej, ale także do zmniejszenia zagrożenia pożarowego i zapobiegania w konsekwencji wystąpieniu katastrofalnych pożarów lasu oraz zwiększonej emisji CO2.

Zdobyte doświadczenie posłuży  w przyszłości do przeprowadzania kolejnych akcji tego typu. Już tej jesieni Instytut Badawczy Leśnictwa planuje przeprowadzenie na wrzosowiskach Nadleśnictwa Przemków cyklu warsztatów dla nadleśnictw z całej Polski z zakresu stosowania kontrolowanego wypalania, jako metody czynnej ochrony przyrody.

Kiedy następnym razem zobaczymy tą niepozorną roślinkę, od której nazwę wziął dziewiąty miesiąc roku może wróci do nas myśl, że historia wrzosowisk jest tak stara jak historia osadnictwa, a istnienie malowniczych, fioletowych łanów to zasługa całego sztabu ludzi.

 

tekst: Anna Findysz

zdjęcia: Kacper Borkowski